Zdawać by się mogło, co może nam zaoferować, stworzona przez
człowieka „betonowa dżungla”.
Czym może nas zaskoczyć.
Czy stworzy niezapomniane
wrażenie które zostanie w naszej pamięci.
Z mnogością takich niepewnych pytań, co nas czeka i co zobaczymy, wyruszyliśmy na
tą wycieczkę
do Kielc.
I oto wielkie zaskoczenie. Wręcz nie do
pojęcia. Pełne zauroczenie. Takie to nie samo wite wrażenie wywarło na nas to
miasto.
Może to osobisty urok tego miasta. Może
niesamowita gra światła i kolorów jesieni jaki w ten dzień mogliśmy zobaczyć na własne
oczy.
A może rzeczywiście, przejaw wspaniałej współpracy człowieka przy udziale
mocy samej natury. Jego przemyślanych dążeń, celów przy wzajemnej współpracy z siłami i poszanowaniem natury.
A może mieliśmy możność zobaczyć prawdziwą złotą polską jesień. To ona w ten
dzień wiodła prym, a nam było dane, jedynie dostrzec ulotną jej piękność.
O tak… wspaniały był to dzień.
Wielkie spotkanie z naturą, historią oraz dniem codziennym.
Rzec by można…”chwilo, trwaj”…
I takie chwile, w połączeniu z pasją jaką mamy, na długo zapadają w pamięci.
To takie chwile mobilizują nas, by ponownie ruszyć w drogę i poznawać świat.
Na zakończenie sezonu zawitaliśmy w Bieszczady.
Są pierwsze dni jesieni.
Jeszcze nie widać typowych dla tej pory roku barw żółci,
brązu czy czerwieni jaki przybierają okoliczne lasy. To jeszcze nie ich czas i nie
ich pora, by już pojawiły się na
płonących tymi kolorami drzewach. Jednak uroku i piękności tych okolic nie da
się pominąć pokonując kolejne zakręty lub serpentyny bieszczadzkich dróg.
Nie było by wyprawy w Bieszczady bez wizyty w Solinie i spaceru po zaporze.
Nie było by, bez zawitania do „Siekierezady” i przejechaniu choć niewielkiego
odcinka pętli.
W tym roku, kilka dni temu,
obchodziliśmy uroczystość beatyfikacji Prymasa Tysiąclecia. To wspaniała
okazja, by po raz kolejny zawitać do Komańczy.
Odwiedzamy również miejsca, a takim były ruiny Klasztoru Karmelitów Bosych w Zagórzu,
gdzie jesteśmy po raz pierwszy.
Na pewno czeka na nas w Bieszczadach jeszcze wiele nieodkrytych miejsc, innych
atrakcji , ale je odkryjemy gdy ponownie zawitamy w te strony.
Jesień, tuż... tuż...
Koniec sezonu, zbliża się wielkimi krokami.
Łapiemy, więc ile się da, by jak najwięcej kilometrów nabić na koła.
Już po raz kolejny zawitaliśmy na Podhale i do Murzasichle.
Dawno nie trafiliśmy tak z pogodą, jak podczas tego wyjazdu.
Naprawdę… pogoda
marzenie.
Każdy znalazł coś dla siebie.
Jedni korzystając z okazji, powędrowali
na tatrzańskie szlaki.
Inni spędzają czas i pławią się na gorących kąpielach w Chochołowskich Termach.
Pełny relaks i wypoczynek.
A wszyscy świetnie się bawili w grupowym gronie
podczas wieczornego grilla.
Składamy podziękowania dla Pani Danusi, właścicielce Pensjonatu "U Wdowca", za pomoc w zorganizowaniu spotkania integracyjnego Grupy.
Zaś naszym Grupowym Braciom, gratulujemy nominacji na Member i Prospect Grupy.
W naszej Grupie witamy nowego Brata "Kmicica".
Jesienny słoneczny dzień spędzamy ponownie na spotkaniu z historią.
Tym razem odmienną, bo to historia rozwoju lotnictwa.
Człowiek od zarania dziejów, patrząc w górę, pragnął podobnie jak ptaki unieść się w przestworze.
Rozwój nauki oraz techniki w jak największym stopniu przyczynił się do osiągnięcia tych marzeń. Nie obeszło się jednak bez tragedii i wielu rozczarowań w dążeniu do tego celu. I jak to bywa, i ten postęp przyczynił się do zgubnej w skutkach działalności człowieka. Wszelkiego rodzaju wojny, konflikty zbrojne i zdobycze przemysłu lotniczego, zamiast służyć ludziom, zaczęły niemal dążyć ku jego samounicestwieniu.
Zwiedzając poszczególne pawilony muzeum można śledzić i zagłębiać się w cały ten historyczny proces powstawania i rozwoju lotnictwa.
Wspaniały powód, by odwiedzić to miejsce.
A skoro już jesteśmy w okolicach Krakowa, żal by było nie odwiedzić, choć na chwilę, jednej z pobliskich Dolinek Krakowskich.
Tak więc niedługim spacerem, zawitaliśmy w Dolinę Mnikowską.
Wydawać by się mogło, że obecny świat daleki jest od
zainteresowań takimi obiektami, skansenami, tego typu historią.
Nic bardziej
mylnego.
Dowodem tego może być nasza ostatnia wizyta w Sanoku, a konkretnie w
skansenie, Muzeum Budownictwa Ludowego.
Aż budziło się w nas poczucie dumy, że
tylu ludziom nie jest obca historia która przecież rodziła się na ojczystej
ziemi. Po całym terenie skansenu. Po wszystkich jego zakamarkach, obiektach,
dworach, chatach, izbach, zwyczajnych ludzkich gospodarstwach, przewijały się
rzesze ciekawych i łaknących wiedzy ludzi. Wszak ten największy w Polsce
skansen tego typu posiada w swych zbiorach budowle które być może gdyby nie to
muzeum, popadły by w ruinę.
Wiele obiektów tu zgromadzonych przedstawia
historię codziennego życia wsi polskiej z przed lat. W dawnym stylu urządzone
izby chłopskie, pomieszczenia dworskie, dwory, cerkwie, w naturalny i realistyczny sposób oddają widzom i oglądającym tamte
minione czasy i ludzkie domostwa.
Gdy będziecie w tamtych stronach, znajdźcie chwilę wolnego czasu by odwiedzić
to miejsce,
a zapewniamy, że będzie to niezapomniana podróż w dawne czasy.